Za co kochamy polskie komedie

Za co kochamy polskie komedie

Polskie horrory, polskie thrillery, polskie musicale? Nie, nie, nie! Polska kinematografia dla wielu osób to przede wszystkim komedie. Skąd ich fenomen?

Czy polskie komedie mają jakiś „magiczny czynniki”, który wpływa na ich oglądalność? Gdyby zrobić sondaż na ulicy wśród przypadkowo wybranych Polek i Polaków i zapytać ich o polski film, który pamiętają, który mogliby oglądać wiele, wiele razy, to jak myślisz, co by wskazali? Idę o zakład, że duża grupa wymieniłaby takie filmy jak „Miś”, „Rejs” czy „Seksmisja”. A ty który film byś wskazał? Też jakąś polską komedię?

Komedie dobre, komedie kiepskie

Zacznijmy od faktu – nie wszystkie polskie komedie są godne uwagi. Zgadzasz się? Pewnie od ręki wskazalibyśmy z …dziesiąt naszych komedii, które lepiej zapomnieć. Pamiętasz „Rozmowy kontrolowane”? A „Wojna żeńsko-męska”? No właśnie! Ten pierwszy film jest klasyką (mniejszą lub większą – kwestia gustu). Ten drugi… cóż, gdyby nie filmweb i tego typu artykuły nikt by o nim nie pamiętał.

Skupmy się jednak na „tych dobrych” komediach. Skąd się bierze ich fenomen?

Siła polskich komedii

Spróbujmy znaleźć wspólny mianownik dla takich filmów jak „Miś”, „Kingsajz” czy „Nie lubię poniedziałku”. Reżyser – nie! Obsada – nie! No więc co?

Moim zdaniem ich urok tkwi w inteligencji. Inteligentny scenariusz i inteligentny żart dla inteligentnych odbiorców. Te komedie nie epatują głupawymi gagami czy infantylnymi kwestiami. Mają przemyślany podtekst, wysublimowany dowcip, dzięki czemu wiele tekstów z tych filmów na stałe zagościło w słowniku Polaków. To byłoby niemożliwe, gdyby nie inteligencja.

Inteligentne żarty w polskich komediach

A co z komediami, które oparte są na gagach, zwrotach akcji, wygłupach czy śmiesznych minach? Takich jak na przykład „Kiler”. Kto nie widział tego filmu, no kto? Czy dowcip jest tak inteligentny, jak w „Rejsie”? Hmm, raczej nie. Marek Piwowski, reżyser „Rejsu”, stworzył dzieło, który można (ba, nawet trzeba) interpretować, który ma podteksty, który ma warstwy – jedną, drugą, trzecią… „Kiler” jest prostszy, ale – tego nie można mu odmówić – bardzo śmieszny. Jak to możliwe?

Przeczytaj  Tłusty czwartek - słodka tradycja w Polsce

No więc jak to jest z tymi „głupkowatymi” komediami? Śmieszą czy może są żenujące? To zależy od… inteligencji. Wbrew pozorom można zrobić gagową komedię inteligentną (patrz „Kiler” właśnie), z wartką akcją, dobrym scenariuszem, różnorodnymi postaciami. Ale niestety można i taką, która wręcz obraża inteligencję widzów – ktoś wystawia język, przewraca się, robi głupią minę i tyle, nic więcej. Żenada!

Wychodzi więc na to, że przepisem na sukces jest szanowanie widzów. Póki reżyser, scenarzysta, aktorzy pamiętają, że po drugiej stronie jest inteligentny odbiorca, mają szansę na to, że zapadną w pamięć. Polskie komedie, które tworzył Bareja czy Machulski miały właśnie „to coś”. Inteligencja twórców jest wprost proporcjonalna do inteligencji widzów.

Niestety, wielu reżyserów czy producentów myśli, że za sukcesem stoją wygłupy, bluzganie i małpowanie. Może wystarczy to na średniowysoką oglądalność przez kilka miesięcy w kinach, natomiast z całą pewnością nie zapewni to miejsca w historii, wśród pomnikowych polskich komedii.